Mount Mary - Mount Mary - (2021)


 

                    Mount Mary istnieje od 2019 roku, i w tym debiutuje ze swoją twórczością. Styl zespołu rozciąga się od rocka do hard rocka, z inspiracjami takimi jak Led Zeppelin czy Black Sabbath. Pierwszy koncert w krótkiej historii Mount Mary miał miejsce w Helsinkach On The Rocks we wrześniu, a Metal Cave również tam była, aby zasmakować tej atmosfery. Hardrockowe piosenki, które mocno toczyły się w latach 70., zrobiły wrażenie już w momencie pierwszego przesłuchania, a teraz przyszła kolej na album.


                    „I'm Like a Mountain” zdecydowanie świetnie otwiera płytę, w mocnym klasycznym wydaniu. „Mean Old Woman” to iście Zeppelinowy utwór, nic więcej nie trzeba pisać, po prostu słuchać! „Spine Made Out Of Willow” to mocno Sabbathowy utwór, jest naprawdę dobrze, mrocznie,klimatycznie. „Silent Hell” to powrót do stylu Led Zeppelin,szczególnie z lat 70. Jest to mocno słyszalne. „Too Much Time” to hardrockowa petarda, która kontynuuje album w dobrym stylu. „October” brzmi mocno przygnębiącąco w stylu Sabbathów. Jest to jeden z najcięższych riffów jak tym albumie. W„Holy Matrimony” zdecydowanie błyszczy wokalistka Maria Hanninen. Ten utwór jest idealny do małego klubu z muzyką bluesrockową. Michael Monroe gra gościnnie w tym utworze na harmonijce. „No Getaway” po raz kolejny sięga do świata stylowego blues rocka i riffów w stylu Sabbath. „Ode To The Forest” bardzo przypomina grę Deep Purple czy Scorpions. Ten utwór kontynuuje bardzo dobrze piękną melodię. Stylowo brzmi zamykający utwór „Footprints In The Dark”, doprawiony klawiszami Pera Wiberga, znanego ze Szwecji jako Opeth.


                    Debiut Mount Mary jest więc inspirowany wieloma klasycznymi zespołami i dekadami, ale brzmienie zespołu jest świeże i niepowtarzalne, a całość dobrze się trzyma przez cały okres trwania albumu.


Moja ocena: 8,5/10

 

Komentarze

Popularne posty