Last In Line - Jericho - (2023)


 

 

                    Łatwiej byłoby nazwać Last in Line supergrupą, gdyż wszyscy członkowie zespołu grali w najbardziej wpływowych zespołach tego gatunku – od Dio, Black Sabbath i Ozzy'ego Osbourne'a po Billy'ego Idola i Def Leppard, jednak to znacznie więcej niż tylko projekt poboczny, który jest odskocznią od gry w macierzystych formacjach. Last in Line wielokrotnie sprawdził się jako zespół i od pierwszego dnia odnosi sukcesy dzięki swoim zasługom. To, co zapoczątkowali pierwotni członkowie Dio, Vivian Campbell i Vinny Appice, jako hołd dla ich własnej spuścizny, szybko nabrało rozpędu. W połączeniu z cenionym basistą Philem Soussanem i jednym z najlepszych rockowych głosów tamtej epoki, Andrew Freemanem, narodził się Last in Line. "Jericho" to najnowsze wydawnictwo grupy to soczysty hard rock z inklinacjami w kierunku heavy metalu. 


                    Już od samego początku "Not Today Satan" pokazuje szybkie tempo i obroty, dzięki gitarowym sekwencją. Piosenka "Ghost Town" zapewnia klimat Dead Daisies. Refren idealnie pasuje do stadionowej otoczki. W "Bastard Son" zdecydowanie zespół potrafi grać z dużą powagą i przeszywającymi riffami, wokal podobnie jest do utworu Alice In Chains. "Dark Days" to chwytliwy rockowy numer pełen energii, podobnie jak "Burning Bridges" w mocnym rytmie. "Do The Work" to soczysta balladowa piosenka, która przechodzi w rockową moc. Kawałek "Hurricane Orlagh" emanuje pewnością siebie i dużo klasy. Tytułowy utwór "Walls Of Jericho" prezentuje niesamowicie wyrazistą aranżacje. Piosenka "Story Of My Life" jest doskonałym przykładem umiejętności zespołu. Rockową mocą wybrzmiewa "We Don't Run", podobnie jak agresywny "Something Wicked". Album zamyka utwór "House Party At The End Of The World" noszący promyk nadziei, za pomocą szaleństwa riffów.

 
 
                        Płyta zdecydowanie pokazuje chemię i nagranie coś naprawdę własnego. Dużo tutaj autentyczności za pomocą rocka i metalu.

Moja ocena: 9/10

Komentarze

Popularne posty