Magnum – Here Comes The Rain – (2024)


 

 

                      "Here Comes The Rain" to 23. i najprawdopodobniej ostatni album w kanonie legend brytyjskiego hard rocka, Magnum. Lata dwudzieste były interesującą dekadą dla tego doświadczonego zespołu, któremu udało się zachować płodność muzyczną nawet pomimo niepowodzeń COVID. Zespół powstał pod koniec lat 70., a dwaj pierwotni członkowie, Tony Clarkin i Bob Catley, pozostali obecni do dziś. Clarkin jest głównym autorem tekstów i gitarzystą, natomiast Catley zapewnia główny wokal. W skład zespołu wchodzą Richard Benson na klawiszach, Denis Ward na basie i Lee Morris, który gra na perkusji. Ich typowe brzmienie to melodyjny hard rock. Jednak zawsze ozdabiają swoje albumy studyjne dużą ilością instrumentów klawiszowych i, podobnie jak na tym albumie, instrumentami zwykle nie kojarzonymi z rockiem. W obliczu śmierci Tony'ego Clarkina 5 dni przed oficjalną premierą płyty, mamy więcej powodów, aby być wdzięcznym za nową muzykę. Sam artysta podkreślał: "Ostatecznie nie ma nic bardziej satysfakcjonującego dla muzyka niz wymyślenie nowych numerów, które naprawdę Ci się podobają". 



 
 
                    Pierwszy utwór na płycie "Run Into Tue Shadows" to rodzaj dynamicznego hymnu, o mrocznej barwiem. Artyści budują odpowiednio mroczny klimat. Utwór tytułowy "Here Comes The Rain" kontynuuje płytę z czystą rozkoszą, za smyczków, nadając symfoniczną dynamikę, nie zapominając o gitarach. Dużo tutaj przebojowości i chwytliwości, a przede wszystkim melodyjności za pomocą charakterystyczne brzmienia Boba Catleya. W "Some Kind Of Treachery" zespół dostarcza nam balladowych wrażeń. Melodramatyczna aranżacja, klawisze powodują ciarki na ciele. Magnum w tym utworze pozwala na płynność melodii oraz ciekawe solo ma gitarze. W kolejnym kawałku "After The Silence" dalej mamy do czynienia z muzyką wysokiej jakości. Symfoniczne wpływy, AORowe brzmienie wzmacniają mocno przygnębiającą atmosferę. Co ciekawe w "Blue Tango" można usłyszeć wpływy ZZ Top. Magnum stawia na szaleństwo, ciężkości, przywołując lata 70-te. Pompatyzm i patos jest tutaj wszechobecny. Kawałek "The Day He Lied" to utwór o subtelnej gotyckiej atmosferze, która jest nad wyraz zaskakując, i bardzo dobra w swoim wydźwięku. To muzyczna uczta, która trwa. Niezwykłą piosenką jest "The Seventh Darkness" w której wokal wzmocniony jest grającym na trąbce Chrisa Aldrige'a. Aranżacja stanowi tutaj naprawdę mocnego klimatu. Dodaje do utworu saksofonu powoduje wspaniałą magię dla słuchaczy. W "Broken City" po raz kolejny objawia się talent Clarkina do pisania piosenek. Magnum stawia na balladowe podejście z rockową duszą. W "I Wanna Live" słychać fortepian, gitarę akustyczną, klawisze przypominające organy Hammoda. Kawałek ten powoduje duże ciarki i niezwykłe AORowe brzmienie. Płytę zamyka najdłuższy utwór "Borderline" i ma wschodnie wydźwięki we wstępie, i przechodzi w rockową piosenkę, która przyprawia o dreszcze, w swojej melodyjności.

 
 
                    Zakładając, że "Here Comes The Rain" jest ostatnim albumem Magnum w karierze, to pokaz umiejętności zespołu z pięknym zwieńczeniem twórczości artystycznej. To być może łabędzi śpiew, który pokazuje artyzm na wysokim poziomie. Świadomość słuchania tej w obliczu śmierci Tony'ego Clarkina nabiera innego znaczenia!

Moja ocena: 4/5



Komentarze

Popularne posty