%20Magnum%20%E2%80%93%20Here%20Comes%20The%20Rain.jpg)
"Here Comes The Rain" to 23. i najprawdopodobniej ostatni album w kanonie legend brytyjskiego hard rocka, Magnum. Lata dwudzieste były interesującą dekadą dla tego doświadczonego zespołu, któremu udało się zachować płodność muzyczną nawet pomimo niepowodzeń COVID. Zespół powstał pod koniec lat 70., a dwaj pierwotni członkowie, Tony Clarkin i Bob Catley, pozostali obecni do dziś. Clarkin jest głównym autorem tekstów i gitarzystą, natomiast Catley zapewnia główny wokal. W skład zespołu wchodzą Richard Benson na klawiszach, Denis Ward na basie i Lee Morris, który gra na perkusji. Ich typowe brzmienie to melodyjny hard rock. Jednak zawsze ozdabiają swoje albumy studyjne dużą ilością instrumentów klawiszowych i, podobnie jak na tym albumie, instrumentami zwykle nie kojarzonymi z rockiem. W obliczu śmierci Tony'ego Clarkina 5 dni przed
oficjalną premierą płyty, mamy więcej powodów, aby być wdzięcznym za
nową muzykę. Sam artysta podkreślał: "Ostatecznie nie ma nic bardziej
satysfakcjonującego dla muzyka niz wymyślenie nowych numerów, które
naprawdę Ci się podobają".
Pierwszy
utwór na płycie "Run Into Tue Shadows" to rodzaj dynamicznego hymnu, o
mrocznej barwiem. Artyści budują odpowiednio mroczny klimat. Utwór
tytułowy "Here Comes The Rain" kontynuuje płytę z czystą rozkoszą, za
smyczków, nadając symfoniczną dynamikę, nie zapominając o gitarach. Dużo
tutaj przebojowości i chwytliwości, a przede wszystkim melodyjności za
pomocą charakterystyczne brzmienia Boba Catleya. W "Some Kind Of
Treachery" zespół dostarcza nam balladowych wrażeń. Melodramatyczna
aranżacja, klawisze powodują ciarki na ciele. Magnum w tym utworze
pozwala na płynność melodii oraz ciekawe solo ma gitarze. W kolejnym
kawałku "After The Silence" dalej mamy do czynienia z muzyką wysokiej
jakości. Symfoniczne wpływy, AORowe brzmienie wzmacniają mocno
przygnębiającą atmosferę. Co ciekawe w "Blue Tango" można usłyszeć
wpływy ZZ Top. Magnum stawia na szaleństwo, ciężkości, przywołując lata
70-te. Pompatyzm i patos jest tutaj wszechobecny. Kawałek "The Day He
Lied" to utwór o subtelnej gotyckiej atmosferze, która jest nad wyraz
zaskakując, i bardzo dobra w swoim wydźwięku. To muzyczna uczta, która
trwa. Niezwykłą piosenką jest "The Seventh Darkness" w której wokal
wzmocniony jest grającym na trąbce Chrisa Aldrige'a. Aranżacja stanowi
tutaj naprawdę mocnego klimatu. Dodaje do utworu saksofonu powoduje
wspaniałą magię dla słuchaczy. W "Broken City" po raz kolejny objawia
się talent Clarkina do pisania piosenek. Magnum stawia na balladowe
podejście z rockową duszą. W "I Wanna Live" słychać fortepian, gitarę
akustyczną, klawisze przypominające organy Hammoda. Kawałek ten powoduje
duże ciarki i niezwykłe AORowe brzmienie. Płytę zamyka najdłuższy utwór
"Borderline" i ma wschodnie wydźwięki we wstępie, i przechodzi w
rockową piosenkę, która przyprawia o dreszcze, w swojej melodyjności.
Zakładając,
że "Here Comes The Rain" jest ostatnim albumem Magnum w karierze, to
pokaz umiejętności zespołu z pięknym zwieńczeniem twórczości
artystycznej. To być może łabędzi śpiew, który pokazuje artyzm na
wysokim poziomie. Świadomość słuchania tej w obliczu śmierci Tony'ego
Clarkina nabiera innego znaczenia!
Moja ocena: 4/5
Komentarze
Prześlij komentarz