Lankester Merrin - Dark Mother Rises - (2023)
Już od czterech lat niemiecki kwintet Lankester Merrin (oparty na fikcyjnej postaci z powieści "Egzorcysta" z 1971 r.) tworzy zabójczą mieszankę melodyjnego heavy metalu, zawierającą liczne wpływy mocy, szybkości i tradycyjnego krajobrazu lat 80. i 90. Do tej pory wydali dwa albumy – ich najnowszy "Dark Mother Rises" uderza mocno w krzyżacki i północnoamerykański sposób, gdzie można przeplatać elementy Blind Guardian, Powerwolf, Orden Ogan, Running Wild to W.A.S.P., Sunset Strip z lat 80. i Iron Maiden. zarówno podczas pisania piosenek, jak i występów.
Zespół zaczyna płytę od mocno melodyjnego "We Ride The
Storm". Słychać doskonale chwytliwość, przebojowość. Drugi kawałek "Bone
Tomahawk" emanuje wirtuozerią. Gitary są szybkie, zręczne w mocno
energicznym tempie. Utwór "Medusa" ma duży potencjał, słychać
muzykalność, agresję, przebojowość. Zespół odpowiednio rozkręca się.
Piosenka "The Heathen" atakuje agresywną mocą. Muzycznie naprawdę zespół
trzyma poziom. W "Perfect Illusion" rozkwita rockową mocą, i
chwytliwością. Połączenie "Stranger" i "My Journey" jeszcze bardziej
rozkręca płytę. "Sweet Lizzie" ma eleganckie i wyrafinowany ton, łącząc z
wigorem oraz rozmachem. Płytę zamyka "Evil Lives Here" ma metalowe
riffy, z zapadającymi w pamięć akcentem.
Lankester Merrin nagrał płytę zaraźliwy, melodyjny power metalu z silnymi wpływami tradycyjnego metalu.
Moja ocena: 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz