Greta Van Fleet - Starcatcher - (2023)


 

 

                    Greta Van Fleet ugruntowali już swój status gwiazd rocka, sprzedając ponad milion biletów na koncerty całym świecie. Zachęceni tym niesamowitym wsparciem fanów, na "Starcatcher" zespół chce energię i bezpośredniość swoich występów oraz wykorzystać świetną passę ostatnich kilku lat. Takie podejście do nagrywania jest odejściem od skrupulatnego sposobu, w jaki Greta Van Fleet stworzyła swój drugi album z 2021 roku, "The Battle at Garden’s Gate", który zdobył ponad 200 milionów streamów. Ale nagrodzony Grammy zespół rockowy z Nashville — Josh Kiszka (wokal); jego brat bliźniak Jake Kiszka (gitara); ich młodszy brat Sam Kiszka (bas/instrumenty klawiszowe); i przyjaciel Danny Wagner (perkusja) — wiedzieli, że "Starcatcher" skorzystałby na luźniejszym klimacie, opartym na instynkcie i przypadku. 


                    Greta Van Fleet zaczyna album od "Fate Of Faithful" w mocnej inspiracji Led Zeppelin, ale też dużo słychać nawiązań do lat 60 i 70. Mocno psychodeliczny styl jest obecny. "Waited All Your Life" trzyma odpowiedni poziom. Utwór "The Falling Sky" ma w sobie charakterystyczne granie Grety Van Fleet. Utwór "Sacred The Thread" przywodzi na myśl Rival Sons z epoki "Feral Roots". Piosenka "Runway Blues" to krótka, ale treściwa dawka mocy. Z kolei "The Indigo Streak" jest mocno psychodeliczny, ale mam w sobie nieco inspiracji Styx. Kawałek "Frozen Light" trzyma poziom mocy, a "The Archer" emanuje muzykalnością. "Meeting The Master" uderza energią, a "Farewell For Now" zamyka album z przytupem.

 
 
                    Zespół pokazuje niesamowitą dynamikę, wracając korzeni. Greta Van Fleet jest daleki od sztampy rockowej. Greta Van Fleet robi wrażenie, i trzyma poziom!
 
Moja ocena: 9/10

Komentarze

Popularne posty