Dope - Blood Money Part Zer0 - (2023)


 

 

                    Nowojorski Dope wyłonił się z industrialnej sceny metalowej późnych lat 90. Oferując generację electro metalu w stylu takich zespołów jak Ministry czy Nine Inch Nails. Dope powraca z siódmym albumem studyjnym "Blood Money Part Zer0", który jest kontynuacją płyty z 2016 roku.
 

                    Już sam początek w postaci utworu "No Respect" uderza szybkością oraz mocno industrialnym klimatem. Dope otwiera drzwi w triumfalnym rytmie! Drugi kawałek "Believe" to zdecydowanie udany nu-metalowy numer, który może stać się hymnem, słychać chwytliwość, co też potwierdza "Best Of Me". Chropowatość gitar komponują się z brudną estetyką. "Choke" uderza z mocą. Zespół umiejętnie bawi się brzmieniem, dzięki czemu można usłyszeć przebojowość. Mam wrażenie, że w utworze "Dead World" Dope gra w podobnym stylu jak Motionless In White. "Misery" stawia na mocno przesterowane riffy. Niespodzianką na płycie jest cover "Lovesong" The Cure. Zespół nadaje klasykowi swój własny styl, w indsturalnym klimacie. W "Dive" można usłyszeć uderzenie w stylu Motionless In White. "Parasite" ukazuje wszechstronność wokalu Edsela, oraz do mocno zniekształconych riffów. W "Row" zespół stawia na taneczne rytmy. "Fuck It Up" to po prostu solidny kawałek nu-metalowy. Album zamyka utwór "Wide" w którym Edsel brzmi mocno niepokojąco, wręcz powiedziałbym w mocno nawiedzonym klimacie.

 
                        Od początku do końca album "Blood Money Part Zer0" to atak w którym Dope pokazuje, że industrialne brzmienie, nie jest modą, lecz sposobem na życie. Dope zdecydowanie stawia na przekaz oraz nu-metalową tradycję, która będzie trwać!

Moja ocena: 9/10

 

Komentarze

Popularne posty