Steve Vai – Vai/Gash - (2023)


 

                    Ponad trzy dekady po sesji nagraniowej światło dzienne ujrzał materiał, który zarejestrowali razem gitarzysta Steve Vai i zmarły w 1998 roku wokalista John "Gash" Sombrotto. Owego artystę można było tymczasem usłyszeć jako wokalistę wspierającego na innych albumach Steve'a Vaia: "Sex & Religion" z 1993 roku i "Fire Garden" z 1996 roku.  Album zatytułowany po prostu "Vai/Gash" ukazał się 27 stycznia na płytach kompaktowych.  Steve Vai nazwał "odpowiedzią na moje pragnienie posiadania konkretnego typu muzyki do słuchania podczas przejażdżek z przyjaciółmi na moim Harleyu-Davidsonie. Przypomina pewną odmianę rocka, która podobała mi się w latach 70. - gdy byłem nastolatkiem".  


                    Utwór otwierający "In The Wind" to główny singiel tego albumu. Mocno słychać tutaj wpływy z lat 70, w pełni radosnej atmosferze. Kombinacja takich utworów jak "Busted" i "Let's Jam" jest całkowicie zaraźliwa, i daje wrażenie chwytliwości, jak również wprawiania w dobry nastrój. Obie piosenki posiadają dużo zadziorności. Najkrótszy "Woman Fever" jeszcze bardziej napędza rytm i przebojowość płyty. Z kolei "She Saved My Life Tonight" wybrzmiewa luzacko, i kontynuuje nastrój pełen fantastycznych riffów, jak również wprawiania w poytywne wibracje. W "Danger Zone" wyraźnie słyszalne są pokłady mocy oraz agresji, która jest odpowiednio wyważona pomiędzy zadziornością oraz subtelnością. Mrok miesza z pozytywną energią. "New Generation" jeszcze bardziej podkreśla współpracę Steve'a Vaia z Johnem Gashem Sombrotto. Album zamyka "Flowers Of Fire" w mocno balladowym stylu, z delikatnymi wpływami grunge'u z lat 90.

 
                    Nowy krążek ma swoje zalety, ponieważ instrumentalny talent Steve'a Vaia z niesamowicie klimatycznym wokalem Johna "Gasha" Sombrotto to naprawdę udane hard rockowe wydawnictwo. Szkoda, że nie jest już możliwa kontynuacja tej współpracy.

Moja ocena: 8,5/10


Komentarze

Popularne posty