Hammer King - Kingdemonium - (2022)

 

                    W metalowym świecie znów uderzają młotem, zaledwie nieco ponad rok po debiucie z Napalm Records. Hammer King powraca z zapałem piątym albumem „Kingdemonium”. Poza kolejną zmianą na basie Günt von Schratenau zastępuje Gladiusa Thundersworda, który niestety przeszedł na emeryturę z powodu choroby z Hammer King wszystko jest dobrze.

                    Otwieracz w postaci „Invisible King” potwierdza wysoką formę, i podejście to tradycyjnego metalu, z mocnym power metalowym klimatem. „Pariah is My Name” to pokaz energetycznego kawałka z użyciem mocy i zadziorności. Chóralne wstawki, jeszcze bardziej podkreślają epickość power metalowej jazdy. Kolejny kawałek „We Shall Rise” to muzyczna siła, i pokaz dobrego riffowania, jak i chwytliwych melodii, oraz wokale. Intensywność jest tutaj utrzymana na wysokim poziomie . „Live Long, Die Nasty” mocno inspirowany jest twórczością Hammerfall. Świetny riff, refren, oraz wokal na wysokim bitewnym poziomie. W „The 7th Of The 7th King” Hammer King uderza w lekki akcent inspiracji Iron Maiden. Tempo tego utworu jest marszowe i zdecydowanie utwór daje poczucie epickości. Tytułowy utwór „Kingdemonium” jest jak wojownik w szale, uderza dynamiczne i z agresją, nie pokazując oznak zmęczenia, wręcz przeciwnie jest bardziej epicki oraz mroczny. „Other Kingdoms Fall” trzyma się mocno chwytliwym refrenów, oraz stanowi przyjemną rozrywkę oraz daje zastrzyk mocy. „The Four Horsemen” to pokaz galopującej szarży i melodyjności. „Guardians of the Realm” to utwór z różnymi tempami. Gościnnie w tym kawałku wystepuje Ross The Boss, znany z Manowar. Album zamyka „Age Of Urizen” o lekkim zabarwieniu progresywnym, i daje poczucie, że zespół ma jeszcze wiele do powiedzenia na następnych krążkach.

                    Hammer King na „Kingdemonium” prezentuje różnorodność,klimat oraz epickość. Hammer King daje tutaj pokaz i umiejętność do chwytliwość oraz do pisania ciekawych piosenek. Młoty w dłoń! Hammer King wygrywa!

 

Moja ocena: 9,5/10