Amon Amarth - The Great Heathen Army - (2022)


 

                    Najnowszy rozdział sagi Amon Amarth, niekwestionowanych królów melodycznego death metalu o tematyce wikingów powraca! Szwedzi kierują potęgą Halfdana Ragnarssona, Ivara Bezkostnego i Ubba. The Great Heathen Army jest ciemniejszym i cięższym albumem niż jego poprzednik Berserker.


                    Otwierający „Get in the Ring” uderza mocnym ciosem topora. Amon Amarth już od początku wprowadza całą masę epickości. Klimatycznie otwarcie w iście chwytliwym stylu. Tytułowy „The Great Heathen Army” atakuje znowu, z olbrzymią siłą brzmień oraz hordą brutalnych ciosów, które są wymierzane w sposób mocno agresywny. „Heidrun” jak na standardy Amon Amarth, wydaje lekką i delikatną piosenką o ludowym zabarwieniu, z iście optymistyczną melodią. Wojownik kroczy triumfalnie. Ciekawą inspiracją posiada utwór „Oden Owns You All”, w którym słychać echa wczesnego Machine Head, jednakże zespół wierny jest melodyjnemu death metalowi. Podoba mi się, że w następnym utworze „Find a Way or Make One” zespół sięga po klasykę czyli solową twórczość Ozziego, jak i Judas Priest, z lat 80. „Dawn of Norseman” to mocno filmowy utwór z całą gamą agresji. Lirycznie opowiada historię pierwszych wypraw na zachód, które Wikingowie odbyli przez Morze Północne. W „Saxons and Vikings” pojawia się gościnnie Biff Byford z Saxon, aby porywająco opowiadać o wiecznej wrogości między tymi dwiema walczącymi frakcjami. Połączenie utworów „Skagul Rides With Me” i „The Serpent’s Trail” pokazuje mocno, że zespół mocno stawia na rozmach, w mocno filmowym wydaniu. To triumf agresji i epickości.


                    Amon Amarth po raz kolejny nagrał album do swojej epickiej sagi albumów. Ten krążek to decydowanie najcięższy album, jaki zespół wydał w ostatnich latach. Amon Amarth zapracował na wielkie brawa.


Moja ocena: 9,5/10

Komentarze

Popularne posty