Black Mask - Queen Of The Beasts - (2022)


 

                    Black Mask to bardzo osobliwy zespół. Urodzili się trzy lata temu, w 2019 roku, ale dopiero w 2022 roku zobaczymy, jak eksplodują w całej okazałości, albumem „Queen Of The Beasts”. Zespół Black Mask wywołał sporo hałasu na meksykańskiej scenie heavy. Black Mask to kombo składające się z pięciu muzyków: Isaaca Wilda i Andy Slaughter na gitarach, Philthy Lynott na basie, Omar Caballero na perkusji oraz Liz „Riot” Javier na wokalu.


                    Od samego początku Black Mask uderza w mocno epicki klimat, a doskonałym przykładem jest, otwierający utwór „March Of The Queen”, który ma mocno marszowy, i niesamowicie wprowadza klimat. Drugi utwór „Queen Of The Beasts” to czysta jazda heavy metalowa, w której główną rolę gra Liz Javier. W mocno podobnym tonie utrzymuje się „Spikes & Chains”, gdzie zespół wędruje i klimatycznie pokazuje moc. W „The Battle” słyszymy brzmienia wojny, oraz rodzinnym język zespołu, i dzięki czemu można wpaść w szał bitewny, ze względu na gitary oraz perkusję która mocno trzyma atmosferę, czyniąc, że słyszymy bębny wojny. „Lightning Knight” to zdecydowanie spowolnienie tempa, i słuchacze dostają klimatyczną balladę, z grzmotami w tle. Ballada ta przeradza, w mocnym utwór, z dużą dawką chwytliwości. Mocno thrash metalowo uderza „Dagon”, łacząc się, z klasycznym metalem, oraz agresją w głosie wokalistki. Muzycznie zespół mknie do przodu. Agresja w głosie wokalistki w utworze „Warriors of the Night”, jest niezwykle mroczna, a zarazem klimatyczna, muzycznie zespół rozkręca sidła chwytliwości. Dzieła dopełnia ostatni utwór na płycie „Ancient Times”, która jeszcze bardziej podkreśla potęgę!


                    Album „Queen Of The Beasts” to pochwała epickości, i wszystkiego co dobrego w klasycznym heavy metalu lat 80. Tutaj po prostu dostajemy dawką chwały i pochwały potęgi. Tutaj dostajemy muzykę, która broni się sama, i pokazuje, że klasyka nie jest, i nie będzie nudna!

Moja ocena: 10/10

 

Komentarze

Popularne posty