Tokyo Blade - Fury - (2022)


 

                    Po ich utworzeniu w 1982 roku Tokyo Blade rozpoczęło świetny start z dwoma genialnym albumami „Tokyo Blade” (1983) i „Night Of The Blade” (1984). Od tego czasu przeszli wiele zmian, zarówno muzycznych, jak i personalnych, przez co wiele osób zapomniało, że nadal istnieją, ale zespół odrodził się. Teraz melodyjnego NWOBHM, który grali na początku, grają teraz heavy metal. „Fury” to ich dziesiąty, pełnowymiarowy album studyjny i należy się nim delektować. Obecny skład zespołu tworzą: Steve Pierce na perkusji, Andy Boulton oraz John Wiggin jako gitarzyści, Andy Wrighton jako gitarzysta basowy, na wokalu występuje Alan Marsh.


                    W wielkim stylu płytę zaczyna utwór „Man In A Box”, który jest mocno nastawiony na klasyczne brzmienie.W „Blood Red Night” zespół sięga mocno po chwytliwość, co słychać w tym kawałku. Kapela naprawdę od samego początku nie próżnuje.„I Am Unbroken” to naprawdę świetny kawałek z doskonałymi chwytliwymi refrenami. Solówki jak i gra na perkusji zapierają dech w piersiach. Hymny to coś, w czym Tokyo Bade jest mistrzem, zwłaszcza dzięki inspirującej pracy wokalnej Alana Marsha. „Disposable Me” może ma nieco wolniejsze tempo, ale nie traci uderzenia, i zdecydowanie wykorzystuje kultowe brzmienie zespołu. W „Eyes Wide Shut” słyszymy nieco podobieństw do Thin Lizzy. Wokalista Alan Marsh, wraz z gitarami wspólnie się harmonizują. „Cold Light of Day” mocno inspiruje się Whitesnakem, jeśli chodzi o sposób pisania tekstów. Ten kawałek jest nieco wolniejszy, ale ciągle przebojowy, podobnie jak „We All Fall Down”, pełen zgrabnych zagrań gitarowych, jak i galopujące rytmy. „Heart Of Darkness” pokazuje wyraźne odczucie Thin Lizzy, w gitarach, jak i w stylu śpiewania Alana Marsha. W „Kill Me ‘Till I’m Dead” zespół w umiejętny sposób łączy wczesne i aktualne brzmienie, co jest niezwykle ciekawym rozwiązaniem. W „Life Leaves A Scar” zespół gra zdecydowanie mocniej, i po raz kolejny kapela prezentuje wspaniały heavy metal. „Message On The Wall ” mówi o upojeniu władzą w jego otwarciu, znowu coś, z czym ludzie mogą się niestety odnosić. Muzycznie po raz kolejny gratka dla fanów klasycznych rozwiązań. „ Nailbomb” to kolejna porcja godnych uwagi brzmień. „Rhythm Of The Gun” to przyjemny kawał dobrego rocka, a tekstowo zespół stał ostatnio nieco mroczniejszy. „Static” brzmi mocno hymnowo, oraz przebojowo, dzięki czemu zespół mocno zyskuje, i doskonałe solówki, podpinają tylko elegancję tego utworu. Album w godnym stylu kończy„When The Bullets Fly”.


                    „Fury” to długi album, to mogę szczerze powiedzieć, że podoba mi się każdy utwór na nim. Nie widać wypełniacza. Uważam, że zasługuje to na ogromny szacunek. Panowie z Tokyo Blade są w świetnej formie!


Moja ocena: 9/10

 

Komentarze

Popularne posty