Ghost - Impera - (2022)


 

                    Ghost nadciąga, i powraca! Tobias Forge i jego zespół Nameless Ghouls, znany również jako Ghost. „Impera” jest początkiem nowej ery w bogatej mitologii szwedzkiej zagadki.


                    Przyjemna uwertura w postaci „Imperium”, nadaje nieco progresywnego charakteru. „Kaisarium” to czysta poezja muzyczna dla uszu, jest mocno klasycznie, skocznie, a zarazem mocno mrocznie, ale ta ciemność jest podana, w mega melodyjnej atmosferze. „Spillways” mocno nawiązuję do stylu Bon Joviego, ale można usłyszeć echa 10CC czy też The Sweet. Mocna i chwytliwa piosenka, z bardzo mrocznym tekstem na temat manipulacji ludzmi. „Call Me Little Sunshine” to pierwszy singli z „Impery”. Wiktoriańska Anglia zostały na zawsze zmienione przez rewolucję przemysłową. Życie zostało zmienione, na dobre i na złe, ponieważ diabeł kusił ludzi, by zagłębiali się w technologię kosztem kontaktów i relacji międzyludzkich, a wszystko podane w mocno pysznym, i tanecznym rytmie. „Hunters Moon” na nowo przedstawia brzmienie Szwedów jako przeplatany syntezatorami hard rock z lat 80. Tobias Forge odkrywa swoją fascynację horrorami w tym genialnym utworze. „Watcher in the Sky” szybko ponownie rozjaśnia przebieg, posuwając się z determinacją do przodu z masywnymi riffami i kolejnym niezapomnianym żywiołowym refrenem.Świetne połączenie hard rocka i metalu. „Dominion” to krótki przerywnik, który jest mocno powolny, ale też majestatyczny. W „Twenties” Forge wciela się w rolę charyzmatycznego gospodarza imprezy. Zaraźliwy refren i zbyt szybkie zwrotki wprowadzają nas w nostalgiczną podróż. Niuanse nostalgii „Darkness At The Heart Of My Love” jest mocno klimatyczne, uderzają bardziej poważnym i kontemplacyjnym tonem. „Griftwood” kontynuuje ten temat, wykorzystując riff w stylu Van Halen. Ghost umiejętnie czaruje. „Bite of Passage” podtrzymują ten kinowy klimat. Album kończy się wiktoriańskim gotykiem „Respite on the Spitalfields”. Oparta na historii niesławnego mordercy Kubie Rozpruwacza, o dziwo to delikatnie progresywny wielki finał z chórem o niesamowitej wielkości. Każdy jego fragment też brzmi nieskazitelnie, charakterystycznie i dziwacznie, ale też ciepło i dynamicznie.


                    „Impera” ślizga się między pełzającym cynizmem, złośliwą wrogością i radosnym uniesieniem. „Impera” po prostu pokazuje drogę Ghosta który, przesuwa ciemność i mrok w chwytliwiej formie, jeszcze mocniej, niż poprzednie płyty.


Moja ocena: 10/10

 

Komentarze

Popularne posty