Buckcherry - Hellbound - (2021)

 

                    Hard Rockowy zespół Buckcherry powraca z dziewiątą płytą studyjną. W przypadku najnowszego wydawnictwa pt. „Hellbound” zespół znowu połączył się z producentem Martim Frederiksenem, który nie tylko pomógł przy produkcji czwartego albumu, ale współtworzył jeden z największych hitów zespołu „Sorry”. Kwintetem przewodzi bardzo rozpoznawalny wokal Josha Todda. Od wielu lat kapela porusza się w różnych obszarach muzycznych, a szczególności: klasycznego rock, post-grunge, punk, nawet w niektórych kawałkach słychać rockabilly. Zespół Buckcherry bardzo wzoruje się na AC/DC,Motley Crue, The Black Crowes czy Guns & Roses. Kapela znana jest bardzo z energicznych występów na żywo. Oprócz wokalisty Josha Todda, występują długoletni gitarzysta Stevie D., basista Kelly LeMieux, i nowi członkowie Francis Ruiz, który gra na perkusji, oraz Billy Rowe na gitarze prowadzącej. Ich najnowszy krążek składa się z 10 utworów, trwający trzydzieści sześć minut bardzo przyjemnej muzyki.


                    Otwieracz w postaci „54321” jest klasyczną hardrockową piosenką, ale z dużym nastawieniem na wokal Josha Todda, można też powiedzieć, że ten utwór nawiazuje do twórczości Velvet Revolver. Główny promujący singiel „So Hott” oddaje hołd Led Zeppelin, a dokładniej piosence „Immigrant Song” która jest wyraźnie słyszalna. Utwór tytułowy „Hellbound” ponownie wprowadza Todda w jego młodzieńczą obsesję na punkcie AC/DC, z surowymi i przebojowymi rezultatami. Zespół łączy estetykę południowego rocka i lekkiego country w „Gun”, z akompaniamentem harmonijki. Bardzo ten utwór przypomina twórczość Aerosmith, ale Josh Todd swoim wokalem nadaje innego brzmienia. „No More Lies” w tym samym klimacie, słychać mocno country, ale pomieszane, z ciężkim riffami. „Here I Come” posiada genialny rozmach, a perkusja doskonale prowadzi, a do tego świetny wokal. W „Junk” zespół odwołuje się do gitar z lat 70. Naprawdę kapela wie co robi. „Wasting No More Times” dodaje tylko kolorytu płycie, ciekawie ją rozwija, i rozkręca. „The Way” jest zbudowany wokół fortepianowego riffu, można mieć wrażenie połączenia twórczości Eltona Johna z Oasis. Muzyka jest odpowiednio zbalansowana. Album kończy się „Barricade”, dynamicznym, nowoczesnym utwór rockowy, który łączy ciężkość z melodią.


                    Hellbound to dobra płyta w dorobku Buckcherry. Może nie ma tutaj wielu niespodzianek, ale mnóstwo dobrego, starego, niezawodnego rocka. Płyta bardzo przyjemna, i warta przesłuchania.


Moja ocena: 8/10



 

Komentarze

Popularne posty