Epica - Omega - (2021)


 

                    Epica to zespół którego nie trzeba przedstawiać. Od wielu lat czarują na scenie metalowej, a konkretniej metalu symfonicznego. Epica słynie z bombastycznych aranżacji orkiestrowych. Epica na każdej płycie udoskonala swój styl oraz brzmienie, do tego stopnia, że nie można jej pomylić z żadnym innym zespołem wykonującym metal symfoniczny. Ciągle rozwija swoje brzmienia, i przez to ich granie, każde wydawnictwo różni się od pozostałych. Tym razem holenderski sekstet powraca z Omegą.


                    Sam otwieracz „Alfa  —  Anteludium” pięknie rozpoczyna płytę instrumentalnym intro, fortepian odpowiednio buduje nastrój, pomagają w tym smyczki oraz flet. „Abyss Of Time – Countdown To Singularity” brzmi niezwykle triumfalnie dzięki operowemu głosowi wokalistki Simone Simons wraz z głęboki growlem Marka Jansena, a całość spaja dobrze dobrany podkład orkiestrowy. Słychać że ten utwór to preludium do następnego utworu „The Skeleton Key” jest bardzo potężny, zdecydowanie za stroną spowolnienie, i tonu który staje się mroczniejszy. Czuć i słychać gęską atmosferą. Wokal Simony współpracuje z dziecięcym chórem. Można mieć wrażenie że zespół czerpie atmosferę z elementów gotyckich, dzięki czemu przekaz staje się bardzo ekspresyjny. „Seal Of Salomon ” brzmi niesamowicie eterycznie, dzięki bliskowschodniego smaku. Refren z chórem sprawia że ten utwór jest bardzo wzniosłym i powoduje ciarki na skórze. „Gaia ” brzmi bardzo jak piosenka ekologiczna, ponieważ opowiada historię znęcenia się nad naszym światem, ale słychać że ten zespół bardzo tekstowo porusza. W „Code Of Life” powracają wpływy bliskowschodnie. Samo intro bardzo przypomina twórczość Dead Can Dance. Muzyka bardzo pokazuje i obrazuje okładkę patrząc na labirynt który przypomina życie, natomiast postać kobieca Gaię. Gościnnie w tym utworze pojawią się Zaher Zorgati z Myrath. „Freedom – The Wolves Within” przedstawia walkę pomiędzy dobrem,a złem. Doskonale z tekstu wynika metaforę walki dwóch wilków. Jakże to znane to jest w polskiej kulturze w postaci Obławy Jacka Kaczmarskiego czy Wilków Dwóch Luxtorpedy. 13 – minutowy kolos w postaci Kingdom of Heaven Part.3 The Antediluvian Universe” jest w hołdzie babć Marka Jansena i gitarzysty Isaaca Delahaye. Ten utwór stanowi zakończenie trylogii Kingdom Of Heaven. Słychać doskonale że mocno emocjalny, użycie smyczków, oraz instrumentów dętych czy chórów, tworzy nastrój. W dalszej części kawałek staje bardziej metalowy, wraz z pomocą smyczków. „Rivers” to przepiękna ballada, w której bryluje Simone. Słychać łagodniejsze dźwięki, klawisze pianina, oraz instrumenty smyczkowe robią doskonałą robotę. „Synergize – Manic Manifest” w których kontrabas przyprawia o gęsią skórkę, a jeśli usłyszysz gitarowe riffy powodują jeszcze większe ciarki. Gitara prowadząca doskonale wpisuje się, w ten utwór. Na szczególną uwagę zasługuje „Twilight Reverie – The Hypnagogic State” dzięki urzekającym melodiom, które są zawarte w różnych częściach utworu. „ Omega – Sovereign of the Sun Spheres” znowu nawiazuje do melodii bliskowschodnich, które odwołują się do poprzednich utworów. Idealne zakończenie płyty.


                    Całość płyty jest bardzo przyjemna, i wysokiej jakości. Omega to wysoce duchowe i filozoficzne arcydzieło przeplatane bardziej osobistymi tematami zaczerpniętymi z życia muzyka. Omega stanowi zarówno odpowiednie zakończenie trylogii, która rozpoczęła się od The Quantum Engima.

 Moja ocena: 9,5/10

 

 

Komentarze

Popularne posty