Wizard - Metal In My Head - (2021)


 

                    Metal In My Head to dwunasty studyjny album Wizarda. Tytuł podsumowuje credo formacji z Bocholt, która zaprezentowała swój debiutancki album w 1991 roku. Zespół ma wyjątkowo niskie obroty, ale w zeszłym roku gitarzysta Dano Boland odszedł po 16 latach z Wizardem. Tym albumem Tommy Hartung po raz kolejny wnosi świeżą krew do składu. Metal In My Head został wyprodukowany, zmiksowany i zmasterowany przez przyjaciela Wizarda Martina Buchwaltera w Gernhart Studios w Troisdorfie. Szczególny nacisk położono na puryzm nagrań perkusyjnych. Nie użyto żadnego oprogramowania, aby sztucznie urozmaicić bębny, co zapewnia szczery, ale pełny dźwięk.

   

                    Już otwieracz w postaci „I Bring Light In To The Dark” przynosi mówione intro,werble, i potem już pełną jazdę. Zabójcze gitarowe riffy, i epickie teksty. Rytm jest piorunujący, i potężne wokale. Co jest bardzo zaraźliwe. Sam refren jest mega chwytliwy, i to jest doskonały początek tego albumu. Chcecie dalej ostrej jazdy bez trzymanki? To power metalowa pompa dalej leci w najlepsze w postaci „Metal Feast”. To jest energetyczna salwa! Tytułowy utwór „Metal In My Head” nabiera tempa i przypala w lawinie riffów. Gitarzyści Michael Maass i Tommy Hartung zasługują na uznanie. Brzmienie europejskiego power metalu jest niesamowite, Niemcy znają się na robocie! Następny utwór to „Victory”, i to zdecydowanie zwycięstwo dla zespołu. Słychać że ten kawałek ma tempo, i doskonałą moc. Wizard istnieje od ponad trzydziestu lat i zaznacza to osiągnięcie „30 Years Of Metal”, wstrząsającym i bardzo przebojowym marszem. Bardzo dużo osób twierdzi że Wizard to niemiecka odpowiedź na Manowar, i w tym utworze, to wyraźnie słychać. Ten kawałek potwierdza klasę i energię tego zespołu. Błyskawiczne tempo rozświetla album w postaci "We Fight" - szybkiego galopu całego power metalu. Intensywność tempa jest bardzo dobre, czuć absolutną magię w niemieckim stroju. Hymnowy styl heavy metalu pojawia się wraz z emocjonalnie naładowanym „Whirlewolf” – poświęconym gitarzyście Martjo Brongers (Vortex, Steel Shock), który zmarł niespodziewanie w 2019 roku. na fortepianie. Czuć że to jest epicka ballada, która przywołuje dawnych i obecnych rockmenów. Akordy są stonowane. "Years Of War" to kawałek w majestatycznej formie. Ma charakter hymnu, jest taki, to klimatyczny metal. „Firesword” to kolejna w kolekcji jazda bez trzymanki, pełna werwy. Naprawdę dobra power metalowa dawka. Płytę zamyka epickie „Destiny”. To nie jest album koncepcyjny. Hymnowy styl metalu czaruje, i celebruje to doskonale. Jest epicko,klimatycznie.

    

                        Może jest dużo podobnych albumów, w tym stylu czy jakości, ale ten krążek bardzo podnosi na duchu. Każda piosenka to święto, które składa się z różnych heavy metalowych hymnów. Warto przekonać się samemu.

Moja ocena: 10/10

 

Komentarze

Popularne posty