Secret Sphere - Lifeblood - (2021)


 

                    Włoski power/progressive metalowy zespół Secret Sphere, tworzący muzykę od prawie 25 lat, wydaje swój dziewiąty album studyjny „Lifeblood”. Założony w lipcu 1997 roku zespół jest i nadal jest kierowany przez gitarzystę Aldo Lonobile. Udało im się stworzyć swoje pierwsze demo w 1998 roku, które przykuło uwagę Elevate Records, pozwalając im na podpisanie umowy na dwa albumy. Następnie wydali swój pierwszy pełny album w 1999 roku zatytułowany „Mistress of Shadowlight” z drugim albumem „A Time Never Come” tuż po piętach w 2001 roku. Po umowie z Elevate Records nagrali dwie płyty promocyjne w 2002 roku , przykuwając uwagę niemieckiej heavy metalowej wytwórni Nuclear Blast i wydanej w 2003 roku „Scent of Human Desire”, co oznaczało stylistyczną zmianę skupiającą się mniej na fantazji, a bardziej na romantycznych, seksualnych motywach. Zespół straciłby perkusistę i nagrywał z perkusistą sesyjnym „Heart & Anger” z 2005 roku.

                    Nowy album zaczyna od intro które jest instrumentalne„ Shaping Reality”. Tytułowy utwór, posiada w sobie bardzo szybkie tempo, to pokazuje, że zespół poszedł w power metalową stronę. Jest w tym utworze masa energii. Następny utwór „The End Of An Ego” trzyma poziom, poprzedniego utworu, oferuje wiele fajnych solówek, a same refreny są wręcz bardzo klimatyczne. Czuć to melodyjny galop. „Life Survivors” skręca w bardzo progresywne klimaty, a w połączeniu z symfonią, i atmosferą kinową, utwór wzrasta jeszcze bardziej. Słychać doskonale że zespół kładzie nacisk na melodię. „Alive” bardzo przypomina tytułowym utwór, mnogością melodii, i klimatem. Czuć tą energię, która aż rozpiera ten album. Album nabiera klimatu hard rockowego, a doskonałym przykładem jest „Against All The Odds”, słychać ten łagodniejszy rytm, z masą zbalansowanych melodii. Następny utwór „Thank You” przez klawisze można mieć wrażenie, jakby się słuchało Dream Theater. Słychać w tym numerze przebojowość. „The Violent Ones” to zdecydowany powrót do brzmień metalowych, słychać przyspieszony galop, który jest szybki, i konkretny. „Solitary Fight” to przykład bardzo elektryzującego tempa. Trzyma ten utwór poziom power metalu. "Skywards" to przepiękna ballada akustyczna, na pewno będą nam potrzebne zapalniczki. Ta ballada zawiera bardzo przyjemne gitarowe solo, i chórek kobiecy dodaje uroku. Najdłuższą piosenką na tym albumie jest „The Lie We Love” który posiada pełen napięcia zwrot. Warstwy symfoniczne, z elementami progresywnymi idealnie ze sobą współgrają. Fortepian w tym utworze robi kosmiczną robotę. Powoduje ciarki na całych ciele.

                    Po raz kolejny Secret Sphere stworzył bardzo dobry album. Odświeżony skład, pokazał kolejny powiew świeżości. Doskonale wymieszał stare i nowe style. Jest dużo progersji, power metalu, i hard rocka. Ta płyta przekona do siebie fanów przeróżnych gatunków.

Moja ocena: 9/10

 

Komentarze

Popularne posty