Frozen Crown - Winterbane - (2021)


 

                        Frozen Crown to włoski zespół power metalowy z Włoch, który powstał w 2017 roku. W krótkim czasie zespół stał się liderem współczesnego power metalu, a może nawet przyszłych legend. Są także płodni: „Winterbane” to ich trzeci pełny album w ciągu czterech lat. W styczniu tego roku ogłoszono, że gitarzystka Thalia Bellazecca, basista Filippo Zavattari i perkusista Alberto Mezzanotte opuścili zespół. Co zrobiliby pozostali członkowie, wokalista Giada "Jade" Etr i gitarzysta Federico Mondelli? Większość zespołów spasowałaby w tym momencie. Zamiast tego ta dwójka zebrała się, zwerbowała trzech świetnych muzyków i napisała nowy album.

                        Album otwiera znakomity „Embrace The Night”, który tryska energią. Wokal Jade jest niesamowicie skuteczny, a w dodatku chóru jest chwytliwy jak diabli. Czuć w tej piosence szaloną agresją, z całą masą szaleństwa. Przechodząc do „Towards The Sun” pokazuje że warto czerpać całymi garściami z klasycznego heavy metalu. Można mieć wrażenie jakby się słuchało Saxon. Jest to bardzo doskonałe rozwiązanie. „Far Beyond” jest podróżą w niezane. Tempo jest szalone. Wszystko jest świetnie zbalansowane wokalnie i muzycznie. Bardzo dobry melodyjny refren w dodatku. Oczekujcie galopu gitar? Bardzo proszę! „The Lone Stranger” to klasyk nad klasyki, aż kipi melodiami, i riffami spod znaku Iron Maiden, słychać też echa Blind Guardiana. Klimat celtycki tego utworu robi niesamowicie atmosferę. „Crown Eternal” to porcja czegoś naprawdę ciężkiego a zarazem melodyjnego. Narracyjne wokale robią robotę. Początek „Water Dancer” jest absolutnie porywający, całość jest w narracji poważnej. Jade doskonale opowiada historię, z dużą zapałem. Czuć znowu wpływy muzyki Iron Maiden, połączony z folkowym klimatem. W „Angels in Disguise” po raz pierwszy korzysta z gościnnej wokalistki, a mianowicie Federiki Lanny z Volturian. To ilustruje, że te świetnie brzmiące, harmonijne wokale są punktem kulminacyjnym tego albumu. Dźwięki retro w postaci klawiszy tworzą błogą atmosferę. Pompujące riffy wraz z potężnym wokalem Jade. Następnie Frozen Crown bierze na warsztat cover Judas Priest w postaci „Night Crawler”, wykonanie tego utworu jest niezwykle udane. Wszystko jest podane w bardzo szybkim, i zgrabnym sosie. Stonowany instrumentalny dwuminutowy „Tales Of The Forest” pozwala słuchaczowi nieco odpocząć, i jest wstępem do ostatniego „Blood On The Snow”, który czerpie w folkowej energii. Mocne wokale, dużo gitar, czuć w tym naprawdę dobry rytm, i idealne zakończenie.

                        Frozen Crown pozostaje konsekwentny przez cały czas, i potwierdza to „Winterbane”. Naprawdę dobry i ciekawy album z ciekawymi rozwiązanami. Frozen Crown powoli staje ikoną power metalu, a ten krążek jest tego naprawdę świetnym przykładem, i po raz kolejny wysoko zawiesza poprzeczkę.

Moja ocena: 9/10

 

Komentarze

Popularne posty