Evergrey - Escape Of The Phoenix - (2021)


                     Evergrey to szwedzki zespół grający metal progresywny, który powstał w 1995 roku. Działali dość płodnie od czasu wydania ich debiutanckiego albumu w 1998 roku, a albumy wydawane były co dwa lub trzy lata. Przenieśmy się do 2014 roku, a lider zespołu Tom Englund zapoczątkował zespół na ścieżce trylogii. Ta trylogia, która dotyczyła wielu osobistych problemów, nad którymi pracował Tom, rozpoczęła się w 2014 roku od „Hymns For The Broken”, trwała przez „The Storm Within” z 2016 roku i zakończyła się niemal idealnym „The Atlantic” z 2019 roku. W tym roku powraca z nową płytą pt. „Escape Of The Phoenix”.

                     Album, na który składa się jedenaście utworów i trwa około godziny, zaczyna się utworem i pierwszym singlem „Forever Outsider”. Jest to intensywny i szybki utwór otwierający, coś, czego nie mieli na otwieraczu od jakiegoś czasu. Jest nie tylko chwytliwy, ale także reprezentuje ogólne brzmienie albumu i wcześnie nadaje ton. Riffy są miażdżące i dostrojone do punktu, w którym wydaje się, że mogą po prostu wyrwać się z czystego napięcia. To sprawia, że piosenka jest ciężka i intensywna, która sprawdza wszystkie właściwe pola pod kątem tego, czego chcę od tego zespołu. Klawisze Rikarda były dla mnie główną atrakcją, ponieważ celowo były fachowo subtelne - jest tak dobry, jak świadomość, jak daleko może posunąć się do opanowania klawiatury. Następny jest „Where August Mourn” i kolejny kawałek geniuszu zamknięty w pięć i pół minuty. Centralna melodia pojawia się od samego początku, prowadzona przez klawisze Zandera wraz z lawiną potężnego riffu. Zwrotka jest delikatna i przejmująca, pulsujący bas Niemanna wyróżnia się wraz z uduchowionym śpiewem Englunda i subtelnymi, atmosferycznymi klawiszami. Z kolei refren jest napięty i umięśniony, a jednocześnie brzmi dziwnie spokojnie. Rozszerzona sekcja instrumentalna, która wkracza na terytorium gitary prowadzącej, jest mroczna i przytłaczająca, po czym rozjaśnia ją powrót oszałamiającego, słodko-gorzkiego refrenu. „Stories” jest wolniejszy i ma dość emocjonalny wpływ, ale tak samo jak wiele piosenek ich i innych. To, czym właściwie jest „Stories”, jest jedną z najlepszych piosenek, jakie kiedykolwiek zrobili. Refren jest wyczuwalny w sercu, lekkie partie stworzone z emocjonalnej atmosfery, a cięższe aspekty obejmują całość. Godny uwagi jest również „A Dandelion Cipher” z bezpośrednim, niemal alt-rockowym podejściem i chwytliwym refrenem. „The Beholder” przedstawia potężnego Jamesa LaBrie. Głos jego i Toma tak dobrze ze sobą współgrają. Piosenka sama w sobie jest mroczną, ciężką bestią, oblaną bogatymi, nowoczesnymi brzmieniami syntezatorowymi z jednym z najlepszych refrenów na albumie. Pół-ballada „In the Absence of Sun” czerpie korzyści z melodyjnego fortepianu, uduchowionego wokalu i wzrostu intensywności, którego kulminacją jest mistrzowsko zagrana para solówek, pierwsza autorstwa Toma Englunda, a druga Henrika Danhage. „Eternal Nocturnal” to doskonała piosenka Evergrey uduchowiony wokal na tle kompetentnego zespołu metalowego, który pasuje do emocji. Każda linia wokalna Toma w tej piosence utknie w twojej głowie na wiele dni, podobnie jak riffy, które rozrywają piosenkę. Refren pobudza zmysły potężnym występem Jonasa, który po raz kolejny udowadnia, że jest najlepszym perkusistą, jakiego kiedykolwiek miał zespół. Tytułowy utwór „Escape Of The Phoenix” to kolejny bombastyczny i epicki kawałek, ozdobiony szorstkimi gitarami, solidną perkusją, podłymi liniami basu, potężnym wokalem i melodyjnymi klawiszami, które przebijają się przez warstwy agresji.„You From You” jest to spokojniejsza, balladowa piosenka, która zaczyna się cicho, ale z każdą nutą przenikają więcej mrocznych, melancholijnych uczuć. Evergrey celuje w tworzeniu mistrzowskich wniosków z albumów. „Leaden Saint” podąża ścieżką nawiedzającej ciężkości, otwierając się z mocnym metalicznym ostrzem, po czym otwierając się na bardziej odległe podejście wokalne. Wreszcie „Escape Of The Phoenix” kończy się „Run” i zapewnia, że musisz słuchać płyty od początku do końca. Jest nieodparty w swojej energii i pełnym nastawieniu, a jednocześnie jest gospodarzem niektórych z najbardziej fascynujących brzmień syntezatorów na albumie.

                    Evergrey tym albumem pokazuje że sposób na uzupełnienie tego wspaniałego albumu, kolejnego arcydzieła w ich stale rosnącej dyskografii. Czuć klimat,mrok, mnogość refrenów, melodii, oraz atmosfery. Gorąco polecam.

Moja ocena: 9/10


 

Komentarze

Popularne posty