Todd La Torre - Rejoice In The Suffering - (2021)


                    Kadencja Todda La Torre jako lidera Queensryche była jedną z największych radości w niedawnej metalowej pamięci. Pełnometrażowy debiutancki solowy album Todda wytycza ścieżkę na drodze thrashu, w której do tradycyjnego melodyjnego metalu dodaje się ogromną ilość energii i wiedzy. Stworzony we współpracy z innym wirtuozem z Florydy, Craigiem Blackwellem i cenionym producentem metalu Zeussem, „Rejoice In The Suffering” rozpoczyna się bardzo pilnie. Wokale są szczególnie ekspresyjne, dając mnóstwo melodyjnych zawodzeń i zawodzenia, których przywykliśmy się spodziewać, a także rozmaitych warknięć, wrzasków i granicznego growlu. Wokale przypominają Roba Halforda, ale też można odnieść wrażenie do odwołań m.in Annihilator, Overkill, Metal Church.

                Mając to na uwadze, „Rejoice In The Suffering” zaczyna się zaciekle od utworu „Dogmata”. Surowy gitarowy riff i rosnąca perkusja ustępują miejsca rockowemu brzmieniu, które naprawdę wyskakuje. Od razu widać odejście od zwykłego progresywnego stylu La Torre, teraz brzmiącego bardziej prosto metalowo. Blackwell jest bombastyczny swoimi zagrywkami, że można dostać gęsiej skórki. Szybko następuje kolejny znakomity utwór zatytułowany „Pretenders”, w którym jego wokal przypomina nieco Roba Halforda Judasa Priesta. Ten utwór zawiera dynamiczny śpiew, który bardzo przyjemnie okrywa namiętną grę gitary. „Hellbound and Down” ma ten riff inspirowany Judas Priest, który Blackwell wykonuje zaciekle, uzupełniając śpiew La Torre Roba Halforda. Zapewnia demoniczny głos tuż przed tym, jak Blackwell zachwyca mnie swoim solo.„Darkened Majesty” towarzyszą różne style solowe. Pierwsze solo Blackwella jest pełne thrashu i szybkości, drugi zawiera riff w stylu neoklasycznym, który brzmi bardzo atrakcyjnie. „Crossroads to Insanity” to ballada ultradźwiękowe i smaczne solówki. Czuć bardzo smutną melodię, ale z porywającym głosem. „Critical Cynic” umieszcza La Torre na znajomym terytorium, ponieważ muzyka płynie tak jak Queensrÿche. Ten progresywny numer jest wzbogacony glammetalowymi riffami, a bębnienie w tej piosence jest nieskazitelne.„Rejoice In The Suffering” to bardzo szorstka i mocna. La Torre i Blackwell są wyjątkowi dzięki swoim możliwościom muzycznym. „Vexed” nawiedza akustycznego intro, konstrukcja jest bardzo przyjemna i tworzy idealnie przejście do metalowego riffu w średnim tempie. La Torre imponuje swoim doskonałym zakresem. „Vanguards of the Dawn Wall” brzmi bardzo death metalowo, i tempo jest niezwykle podkręcone i odpowiednio budowane. Todd sam radzi sobie z perkusją i wykonuje świetną robotę (był perkusistą od najmłodszych lat), wprawiając w odrobinę flarę, ale też nie przesadzając, a wspomniany Graig radzi sobie z riffami; wykonując bardzo solidną robotę, dobrze obsługując piosenki. Album w wersji podstawowej kończy utwór „Apology”. Czuć bardzo eklektyczną moc tej piosenki, momentami można usłyszę bardzo alternatywną energię metalu. Rejoice in The Suffering zawiera również trzy dodatkowe utwory w „Fractured”, „Set It Off” i „One By One”. Każdy z nich ma swoje charakterystyczne cechy.

            To doskonała propozycja dla fanów mocy i progresywnego metalu, którzy lubią swoją muzykę mroczną, groźną i techniczną, ale każdy fan metalu znajdzie tutaj coś dla siebie. Todd La Torre z Blackwellem stworzyli bardzo dobry album, który na pewno warto przesłuchać!

Moja ocena: 9/10


 

Komentarze

Popularne posty